piątek, 15 lipca 2011

Weselnie na bis :-)

Ten post miał być napisany prawie dwa tygodnie temu!!! Stety-niestety zbieg pewnych okoliczności na to nie pozwolił. 4 lipca późnym wieczorem mieliśmy zaplanowany wypad na Słowację. Atrakcje rozpoczęły się już przed wyjazdem - przed południem telefon ze żłobka, że Oliwa ma chyba ospę. Mendziu poleciał, zabrał nasze dziecię i po dokładnym obejrzeniu małego ciałka znaleźliśmy tylko dwie tyci plameczki na plecach. Ospa? Nie ospa? No nic, szybko małą w auto i do pediatry, gdzie zabrzmiało "Trudno mi na podstawie takich malutkich plamek stwierdzić, że to ospa" :| Pediatra i teściowa-lekarka kazały do wieczora obserwować, że powinno się powiększyć - co będzie oznaczać, że ospa i wówczas nigdzie nie jechać. Bilans wieczornych oględzin: tyci plamki ani drgnęły ;> Wniosek: nie ospa. Szybka decyzja: jedziemy!!! :-)
I tak po wielogodzinnej podróży, we wtorek rano byliśmy w Zakopanym - punkcie relaksacyjno-odpoczynkowym naszej podróży. Dziecię nadal bez zmian. W Zakopcu trochę połaziliśmy, pooglądaliśmy na ile pogoda pozwoliła, przenocowaliśmy i na drugi dzień pokonywaliśmy dalszą część drogi do Popradu na Słowację. Wówczas też się okazało, że jednak mamy pasażera na gapę - ośpika (czytaj ospę wietrzną) :/ Po noclegu w zakopiańskiej willi pojawiło się więcej plamek :( a tyci plamki zaczęły zamieniać się w krostki :( "Biedronkowy przyjaciel" Oliwy pozbawił ją i nas również wielu atrakcji, takich jak aqua park, pokój do zabaw w hotelu. Na szczęście dziecię nasze dość łagodnie przeszło chorobę.|
Ależ się rozgadałam ;-) Czas  pokazać kilka tworków. Są to kolejne weselne zakładki - tym razem na zamówienie kolegów męża, którym przypadły do gustu (Dziękuje Kaja&Maciek :) Dziękuje Mariusz :) Robiłam je w dniu wyjazdu, gdyż wcześniej musiałam pokończyć parę innych rzeczy, a wesela wypadały w sobotę, którą spędzaliśmy na słowackiej ziemi...

Tutaj obie pary zakładek już spakowane - zgodnie z życzeniem:




W drugiej parze zakładek panna młoda ma ulubione dodatki "realnej" młodej (różowe wstążki, motylek), a w zbliżeniu wygląda tak:


A teraz kilka migawek z wyprawy na Słowację.
Zdjęcie dokumentujące fakt, że zdobyliśmy szczyt o wysokości 1751 m.n.m. - zdobyliśmy go o własnych siłach...........................................wsiadając do kolejki linowej ;-)


Moje urwisy w chmurach:


Ja i moja "Biedronka" ;-)


Pozdrawiam wszystkich wakacyjnie!!! Dziękuję za komentarze :-)