czwartek, 26 kwietnia 2012

Notesowo

Powstało ostatnio trochę nowych modeli notesowych.
Wersja fiolet - na zamówienie:


a że nie lubię wyciągać tkaniny tylko po to, aby uszyć jedną rzecz, skroiłam dwie okładki i tak oto powstał drugi model, który wpadł w oko pewnej Kasi i będzie przedmiotem wymianki :-) 


i jeszcze lniany notes z ręcznie robioną różą i haftowanym napisem:


Krótko i zwięźle dziś - wybaczcie, Fryderico wzywa ;-)
Dziękuje za pozastawiane komentarze :) 
Udanego weekendu majowego życzę :) 
Do następnego!!!

środa, 18 kwietnia 2012

Vintage z nutką romantyzmu

Witam serdecznie :-)

Dziś wpis poduchowy będzie - trochę poduszek "przedporodowych" się nazbierało, których TU nie pokazywałam, i "poporodowych" też się już troszkę nazbierało ;-) Na pierwszy ogień vintagowe poduchy w wersji romantycznej. Falbanki i ręcznie robiona różyczka dodają poszewce owego romantyzmu:




Poszewka z Cameą - haft Camei to przerobiony digi-stempel, zakupiony TU:


To były twory "przedporodowe", a "poporodowy" vintage na poszewce wygląda tak:


Grafika zaczerpinięta z bloga The graphics fairy, "oczywista" :-)

I na koniec pochwalę się dziełem nie moich rąk. 12 kwietnia nasza Oliwa obchodziła 3 urodziny i jej chrzestna, a moja młodsza siostra zrobiła taki oto torcik:



Jak dla mnie - cudo, nieprawdaż? :-) A oto i nasza solenizanta na imprezie urodzinowej w "tolu" <czytaj przedszkolu>


I to by było na tyle. Lecę do maszyny póki mały facecik śpi.
Dziękuje za pozastawiany ślad.
Do następnego!!!

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Zaległości nadrabiam ;>

Nie zdążyłam przed świętami pochwalić się tym, co stworzyłam w ramach akcji "Wielkanoc", więc czynie to teraz :-) Na pierwszy ogień lniane zające stojące:

Wersja z pasiastymi uszami:


i z "uchami" białymi:


Kicaje w wersji bawełnianej:


i musowo w wersji lnianej:


Baranie zawieszki:


Baran ogon mieć musi!


Patchworkowe pisanki ;-)


I już niewielkanocne twory - nowe modele, lnianych sercowych zawieszek z ręcznie robionymi kwiatkami:



i premiera - zawieszka "Sowa mądra głowa" :-)


 A teraz coś czym już dawno powinnam się pochwalić - łazienkowa, drewniana skrzynka na akcesoria do prania i inne takie tam łazienkowe "przydasie". To mój prezent urodzinowy od męża, jego własnymi rękoma zrobiony!!! Urodziny pod koniec stycznia miałam, a dopiero się chwalę, wiem nieładnie.. Niedługo pokażę kolejny wykończony mężowski twór: skrzynio - ławeczkę balkonową. Doczekała się biedulka w końcu  ostatniej warstwy farby i przecierek, i służyć zaczęła jak należy na balkonie. A na tapecie warsztatowym u ślubnego mego - kolejna ma zachcianka - łóżko z palet dla Oliwy :) pomysł podejrzany w necie, ale nasze będzie zupełnie inne! Od wczoraj część leżakowa już w użytkowaniu, ale pokaże,gdy będą boczne ścianki i szuflady na dole..

A na razie skrzyneczka łazienkowa w rzeczy samej:


Przez sznurkową rączkę nabrała klimatu marine i dobrze, bo mamy małe akcenty morskie w łazience...


Pozdrawiam wszystkich serdecznie.
Dziękuje za gratulacje pod poprzednim wpisem :-)
Do następnego!

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Mam nowego faceta!!!! :-)

Tak, tak, tak, mam nowego faceta od dwóch tygodni :-) Dokładnie od 25 marca roku pańskiego, od godziny 22:15 :-) Zwie się Fryderyk vel Friderico - jak kto woli...

Tu mój dwutygodniowy facecik:


Tutaj wersja dwudniowa podczas szpitalnych odwiedzin starszej siostry próbującej nakarmić "ciszka" własną piersią ;-)


A tu ku pamięci kanapowy kącik matki karmiącej - rękodzielniczki ;-) nie ma leniuchowania w czasie karmienia, ręcznie coś się wówczas dzierga ;-)


A na koniec wersja wielkanocna, czyli "trójca święta" - Fryderyk, Oliwa i Kaźmierz (mój siostrzeniec)


A z porodem miałam przewrotną trochę historię.... W sobotę miałam robione ktg w szpitalu, w którym miałam rodzić. Rzut oka mojego ginekologa na obraz z ktg i decyzja: "Jutro wieczorem pani Joasiu proszę przyjechać, zrobimy badania, a w poniedziałek rano cesarka". Termin miałam na 28 marca, a poniedziałek to 26 marzec. Takiej decyzji się nie spodziewałam, wpierw lekko spanikowałam, ale ostatecznie się zgodziłam i oświadczyłam "No to się do jutra postaram przygotować psychicznie". Tak się przygotowywałam, że gdy pakowałam Oliwę do babci, siebie do szpitala, odeszły mi wody i dostałam skurczy :D Około 17stej zaczęła się akcja: poród naturalny, zakończona i tak o 22:15 cesarskim cięciem ;) Co poradzić braciszek n ie chciał być gorszy od siostry i też musiał się urodzić w niedzielę ;) no i tylko 10 minut później ;-)

To by było na tyle o porodach... Korzystając z okazji chciałabym złożyć wszystkim zaglądającym na mojego bloga serdeczne życzenia wielkanocne. W sumie już jeden dzień świąt za nami,ale MOKREGO DYNGUSA jeszcze mogę powinszować :-) Wesołego Alleluja, Kochani!!!!