środa, 20 czerwca 2012

Dziecięco!!! aczkolwiek nieszyciowo..

Przytulaki nadal sobie poczekają na prezentację ;) Niestety MUSIAŁY ustąpić miejsca tak przystojnemu chłopcu, jakim jest NASZ niespełna 3-miesięczny synek :-) Stali obserwatorzy bloga być może pamiętają zdjęcia z sesji rodzinnej, którą umieściłam w grudniu zeszłego roku. Wspominałam wówczas, że moim marzeniem i obiektem westchnień jest sesja dziecięca. Po urodzeniu Fryderyka, sesja gdzieś tam zawsze w mej głowie "siedziała"... i o ile kwestię finansową byśmy jakoś przepchnęli (sesja dziecięca nie jest za tanią imprezą;), to jeszcze umawianie się, zgranie terminów z fotografem - trochę to wszystko zniechęca. Jednak Dagmara z bloga Pod norweskim niebem mnie olśniła ;) Sama aranżuje i wykonuje sesje swojej 2-miesięcznej Anielce. Pomyślałam, kurcze mamy dobry aparat, nad aranżacją trzeba troszkę pomyśleć - zapewne coś się znajdzie, czemu by nie spróbować??? I oto Fredrich w swojej pierwszej sesji dziecięcej...
Aranżacja fotograficzna: Mama
Fotografia: Mama
Pomoc techniczna: Tata










Zdjęcia czeka jeszcze obróbka i kadrowanie, ale nie mogłam wytrzymać ;-) Wiem, wiem, profesjonalne sesje dziecięce wychodzą lepiej. Ale TA była wykonana własnoręcznie, co cieszy niezmiernie - tak jak wykonany przez siebie przytulak czy inny wyrób rękodzielniczy :-) Sesja jest moim wyrazem przeprosin wobec synka. Za bardzo dałam się wciągnąć w wir zamówień, szycia itd, i często miałam wyrzuty, że nasz Maluch jest na drugim planie. Teraz zwalniam trochę i zmieniam taktykę ;) Zamiast na krótki, pośpieszny spacerek, idziemy na dłuższy... Matka zabiera ze sobą worek rękodzielniczy, i jeśli się uda, to przycupnie gdzieś na ławce i podłubie przy śpiącym Fredrichu, jeśli się nie uda - to trudno, może innym razem..

Pomysły na następne aranżacje fotograficzne są ;-) Oby starczyło chęci i czasu do ich zrealizowania :)

Dziękuje ślicznie za pozostawianie komentarze!!!
Blogerki zajmujące się fotografią proszę o obiektywne opinie - nawet jeśli ma zaboleć ;)
Pozdrawiam serdecznie!!
Do następnego!!!

czwartek, 14 czerwca 2012

Powrót do lnu...

Witam serdecznie :-)
Dziękuje za piękne komentarze pod ostatnim wpisem :-)

Dziś powrót do lnianych klimatów będzie. Wiem, wiem, miały być jeszcze przytulaki i będą! Dziś mały przerywnik, coby za bardzo kolorowo się nie zrobiło ;)

Moja słabość do lnu znalazła swoje nowe oblicze :D w osłonkach/ocieplaczach na czajniki. Pomysły na nie chodziły za mną już od dawna, ale zawsze było coś innego do zrobienia.
Ale w końcu są!!! Na pierwszy ogień "Lniana herbatka ekspresowa" - już zaklepana przez panią Jolę - moją stałą klientkę z Artillo


Ocieplacz "Prowansalski szyk" 


A tu taki skromny, rustykalny, z bawełnianą koronką:



Powstał też, już jakiś czas temu, notes dla Justyny z bloga Moje hobby:



i zamówienie specjalne dla pani Miry:


serducha miały być prezentem dla siostry spodziewającej się dziecka - świetny pomysł :)


Na zakończenie, dla ubarwienia szarych, lnianych klimatów - historyjka z życia wzięta. Nie mogłam się powstrzymać, aby się nią z Wami nie podzielić ;-)

Miejsce akcji: łazienka.
Czas akcji: roboczy dzień tygodnia, godziny wieczorne.
W czasie kąpieli...
Mama: Oliwko chodź umyjemy włosy.
Oliwka: Nie, Oliwka nie lubi.
Mama: Trzeba myć włosy, bo nie będą rosły.
Włosy umyte :-)

Parę dni później w podobnych okolicznościach..
Oliwka nastawia swoją gąbkę, aby mama nalała na nią płynu do kąpieli:
- Włosy będą rosły - rzekła Oliwka szorując gąbką po głowie.
Mama: :-)
Oliwka kolejny raz nastawia gąbkę, mama kolejny raz nalewa płynu do kąpieli.
- Cycki też będą rosły - rzekła Oliwka szorując tym razem swoje małe piersiątka.
Mama: :D - uśmiała się do łez ;-)

Dziękuje za uwagę :-)
Pozdrawiam serdecznie!
Do następnego!!!

piątek, 8 czerwca 2012

Energetycznie! kolorowo! dziecięco!!!

Witam serdecznie po długiej przerwie. Od razu zaznaczę, że post będzie sporych rozmiarów - i kto dotrwa do końca zrozumie czemu przerwa w blogowaniu była tak długa ;)
To było bardzo kolorowe, energetyczne zamówienie, a zarazem bardzo pracochłonne ;) Zaczęło się od telefonicznego zapytania: "Czy wykona Pani girlandy na okno?" Nigdy nie robiłam, ale na liście pomysłów gdzieś tam była girlanda Bożonarodzeniowa czy do dziecięcego pokoju, więc czemu nie... Podesłałam pani Adriannie kilka inspiracji z sieci i między innymi album Brazylijki Luciany na Flickr. Osobiście zaglądałam już wiele razy na bloga Luciany i nadziwić się nie mogłam, że kobieta ma cierpliwość do takich szczególików i drobiazgów. Pani Ada wybrała girlandy w wersji najbardziej wypasionej - czyli wzorowanej na Lucianie, i wtedy mogłam się przekonać jak dużo cierpliwości wkłada Brazylijka w swoje prace ;) 

I jak już wspominałam zaczęło się od girland...
na początek kilka girland w stanie spoczynku...



Na jednej girlandzie było pięć zwierzaczkowych zawieszek...



A coby nie było za łatwo girland było "TYLKO" pięć sztuk ;)




Tak, tak 5 girland razy 5 zawieszek na każdej z nich, daje razem 25 zwierzaczków ze szczególikami!!!
Kilka zbliżeń, coby rozjaśnić o jakie szczególiki mi chodzi (uszka u słoników, hipopotamów, płetwy u rybek, skrzydełka, nóżki u ptaków itd)




A więc kontynuując "bajkę" - zaczęło się od girland, po drodze doszły poduchy z aplikacjami nawiązującymi do zwierzaków z girland:


Tyły poszewek - zakropkowane ;)


Przody oprócz aplikacji w rogach miały drobną dwu centymetrową ramkę, co dobrze widać na poniższym zdjęciu:


A tu pozwolę sobie zwrócić uwagę Czytelnika na ławeczkę, na której pozują poduchy. Wspominałam już kiedyś o niej i obiecywałam prezentację. Więc oto i jest ławeczko-skrzyneczka rękami Męża mego kochanego wykonana :* Można na niej i wygodnie przysiąść, i schować niepotrzebne szpargały :-)



A więc zaczęło się od girland, po drodze doszły poduchy z aplikacjami, "a może jeszcze narzutę?" Narzuta z chabrowym środkiem, ramą białą w chabrowe grochy, warstwą ociepliny i pikowaniem a'la Luciana - wypatrzonym przez panią Adę.



Narzuta pozuje na kolejnym dziele Męża mego - łóżko z palet dla Oliwy - łóżko jeszcze nie dokończone - czeka na szuflady. Jak się doczeka nie omieszkam się nim pochwalić w pełnej okazałości;)


i jeszcze jedno ujęcie na ławeczko-skrzyneczce. Pikowania to kwadratowe labirynty, mi osobiście kojarzące się z greckim motywem..


A coby nie było za mało, na sam koniec doszły zawieszki na ścianę. Można je zawiesić zamiast obrazków . Docelowo (czytaj: w pokoju dwóch chłopców) mają wisieć trzy obok siebie. Niestety nigdzie w swym mieszkaniu nie mam trzech gwoździ wbitych - także prezentacja zbiorowa w stanie spoczynku będzie:



A teraz "solówki" na ścianie:




Pani Ada jest bardzo zadowolona z zamówienia, jednak największą radość sprawił mi taki fragment oceny: "Mój półtoraroczny synek piszczał, gdy zawieszałam dekoracje" :-) I choć na prezentowanych przeze mnie zdjęciach girlandy są przytłoczone roletami rzymskimi, które mam na oknach w swoim domu, to według zapewnień pani Ady na jej "gołym" oknie wyglądają rewelacyjnie. Dziękuję za możliwość zrealizowania zamówienia, miła odskocznia od rustykalnych i vintagowych klimatów.

Wszystkim, którzy wytrwali do końca posta gratuluję cierpliwości ;)
A wpis dedykuję mojej młodszej siostrze, coby wiedziała, że w pracowni Petite Decor jest nie tylko szaro, lennie i biednie ;P, kolorowo też bywa :-)
Pozdrawiam wszystkich TUzaglądaczy :-)
Do następnego!!