niedziela, 16 czerwca 2013

Warsztatowo

Ech, znowu zamilkłam na długo :/ Mam nadzieję, że wybaczycie... cóż, życie...
W okolicach listopada, wspominałam, że będę prowadzić warsztaty w przedszkolu. Prowadziłam, a jakże!!! tyle, że zero informacji na blogu jak to wypadło...
Poprawiam się i nadrabiam -  na relację z  warsztatów "Misie na Światowy Dzień Misia" zapraszam :)
Otóż było sympatycznie. Wnioski po warsztatach: dla grupy trzylatków warsztaty szyciowe  są za ciężkie. Dzieciaczki w tym wieku szybko się nudzą, łatwo się zniechęcają. Tym bardziej, że w TEJ grupie maluszków były także dzieci 2,5letnie. Choć nie powiem, nawet wśród maluchów, było kilka wybitnych jednostek, które z zapałem wypychały misie :) Jednak przy pomocy pań przedszkolanek misie w najmłodszej grupie zostały ujarzmione ;)






U starszaków poszło prawie z górki  ;-)



Na zakończenie dostałam piękne podziękowania od małych istotek :-)


Wspominając o tym, że będę prowadzić warsztaty w przedszkolu, wspominałam także, że będą to już moje drugie warsztaty. Pierwsze, o których poprowadzenie zostałam poproszona miały miejsce podczas pierwszej, białostockiej imprezy promującej design rowerowy - imprezie pt "BIK`I z naszej bajki". Tu, warunkiem uczestniczenia w warsztatach była umiejętność szycia na maszynie. Największym i MEGA pozytywnym zaskoczenie była 11-letnia dziewczynka potrafiąca szyć na maszynie!

 Źródło: Gazeta.pl Białystok

Te warsztaty to był mały hadkor ;) Fryderyk miał wówczas jakieś 4-5miesięcy, mleko matki nadal najważniejsze i "najświętsze". W związku z czym o "sprzedaniu" go Babci razem z Oliwą nie było mowy. Kursowała więc Ciotka, Fredricha oczywiście a moja  starsza siostra z małym brzdącem w wózku lub na rękach, a gdy przychodziła pora karmienia leciałam z Małym do auta ;) Wówczas siostra i mój mąż osobisty przejmowali kontrolę nad warsztatami....


 fot. Kasia Gotlib

 fot. Kasia Gotlib

Cała impreza była w dość specyficznym, klimatycznym miejscu (co już może niektórzy po zdjęciach zauważyli), a mianowicie w starych magazynach wojskowych :-) Na poniższym zdjęciu, na jednym z rowerów widać lniane kosze, które specjalnie na tę imprezę wykombinowałam i uszyłam ;)

fot. Kasia Gotlib

No i jeszcze przynudzę na chwilę kolejnymi warsztatami, które prowadziłam we wtorek (11 czerwca) na Festynie Rodzinnym Decybelków (Decybelek - Stowarzyszenie Rodziców, Terapeutów i Przyjaciół Dzieci i Młodzieży z Wadą Słuchu). Po doświadczeniu z przedszkolakami postawiłam tym razem na coś łatwiejszego - nie wiedziałam, czy udział w warsztatach będą chciały wziąć mniejsze czy starsze dzieci. Tym razem robiliśmy serduszka - zawieszki.



Dzieciaki mnie zaskoczyły, nie ma co!! Na pewno wpływ na to miało to, że były to warsztaty, dla tych dzieci, które chciały wsiąść udział. Nie dajcie zwieść się zdjęciom, kilku chętnych chłopców również było i bardzo dobrze im poszło :) poradzili sobie nawet z ręcznym zszyciem dziurki :)
Wniosek z tych warsztatów: Dzieciom do ręcznego zszywania trzeba nawlekać podwójną nitkę i zakańczać dwie nitki jednym supełkiem. Pojedyncza nitka często i gęsto ucieka z dziurki małym rączkom ;)

No to się nagadałam, po tak długim okresie milczenia :-)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie mając nadzieję, że ktoś tu jeszcze zagląda...

wtorek, 9 kwietnia 2013

A kto powiedział, że koty ślubów nie biorą?

Zawsze myślałam o tym, aby uszyć młodą parę... i zawsze czasu brakowało...TO zamówienie pozwoliło mi zrealizować moje marzenie - wyszła pierwsza ślubna parka spod moich łap :-) Cieplutkie jeszcze kociaczki - wczoraj wykończone szczególiki - za chwil kilka powiedzą sobie sakramentalne "TAK" ;-)





POZDRAWIAM :-)

niedziela, 7 kwietnia 2013

Z folkowym przytupem!!!

Był czas fascynacji wycinankami kurpiowskimi, łowickimi... folklorem... i pod wpływem tejże fasynacji powstał nowy model poszewki z haftem i kosz na pieczywo.



Kosz, na pieczywo i nie tylko:



I moje wiosenne PTAkury, wpisujące się trochę w folkowe klimaty :)


POZDRAWIAM :-)

poniedziałek, 18 lutego 2013

Powalentynkowo...

Walentynki już za nami. Jednak "co się odwlecze, to nie uciecze..." Moje tegoroczne propozycje na Walentynki (poza tymi z roku ubiegłego).

Poszewka... tak, tak, nadal w vintagu..

 

i serducho z tą samą "sentencją"



A na zakończenie, historyjka z życia naszej Oliwy:
Oliwka leżąc w łóżku, przed zaśnięciem:
- Tata, kce mandarynkę.
- Zaraz przyniosę - Tata.
Po chwili Tata zjawia się z mandarynką. Podczas obierania, rozdzielania mandarynki kropla soku tryska na poduszkę.
- Widzisz, te Twoje zachcianki przed spaniem - mówi Tata wycierając plamkę.
- To nic, do wesela się upierze - odpowiada Oliwka. :D

Pozdrawiam i moc uścisków pozostawiam :-)

piątek, 15 lutego 2013

Pinokio





I kto by pomyślał, że to właśnie ON - ten z długim nosem od kłamania zmotywuje mnie do kolejnego wpisu na blogu :-) Pomimo, że kłamał, pomimo, że urósł mu długi nos - to fakt faktem, to On z najnowszej książki Tone Finnanger najbardziej skradł moje serce. Pozostałe propozycje/stworki średnio mi się podobają. Ale Pinokio??? Pinokio?? Pinokio mnie zauroczył na tyle, że MUSIAŁAM stawić czoło i też powołać do życia własnego :-) To największy przytulak jaki dotychczas powstał w moich rękach - mierzy, bagatela!! 60cm!!!

Pozdrawiam wszystkich serdecznie!!
Do następnego!!!